Wiele mam martwi się, że kiedy narodzone bliźniaki trafią do inkubatorów, karmienie ich piersią nie będzie możliwe. Tymczasem jest mnóstwo mam, które udowadniają, że się da. Poznaj jedną z nich – Justynę, która pomimo trzytygodniowego pobytu bliźniaków w inkubatorach karmi już ponad 2 lata:)
Trzecia opowieść z serii „Opowieści matek podwójnie karmiących”. Historię Ani znajdziesz TUTAJ, Anety i jej chłopców TUTAJ. Jeśli ciekawi Cię również moja historia możesz zajrzeć i TU🙂
A teraz historia Justyny, matki Mai i Maksa:
„Karmię już 24 m-ce, chociaż początki mieliśmy trudne. Maluchy urodziły się w 31/32 tydz z wagą 1760 g, pierwsze pięć tygodni spędziły w szpitalu, z czego trzy w inkubatorze. Na samym początku były karmione dojelitowo, później sondą, potem butelka, aż w końcu piersią. Oczywiście jeszcze na zmianę z butlą, ponieważ nie mogłam być z nimi przy każdym karmieniu. Ale od kiedy osiągnęli wagę 2 kg i wyszli do domu była już tylko pierś:)
Sam poród wspominam dobrze, miałam cesarkę, to już było moje trzecie podejście do tego porodu (wcześniej udawało się lekarzom jakoś zahamować skurcze). Na drugi dzień po porodzie przyszła do mnie doradczyni laktacyjna i pomagała mi w pobudzeniu laktacji, wypożyczyła sprzęt, masowała piersi i później przychodziła sprawdzić czy wszystko ok, czy daje radę itp.
Na początku karmienie polegało na zanoszeniu maluchom odciągniętego pokarmu. Kiedy wyszłam ze szpitala a dzieci zostały, codziennie przez cztery tygodnie zawoziłam im mleczko. Wstawałam zawsze o 6:00 rano, busa do wawy miałam o 7:00 i 8:00 byłam w centrum. Dojeżdżałam jeszcze parę przystanków do szpitala i tak przed 9:00 zawsze byłam z Mają i Maksem. O 9:00 pierwsze karmienie, po karmieniu zawsze szłam do pokoju laktacyjnego i ściągałam resztę. Później karmienia o 12:00 i o 15:00 i na 17:00 wracałam do domu. W domu odciągałam pokarm co trzy godziny – wiedziałam, że nie ma innej opcji, muszę karmić ich piersią, bez względu na wszelkie trudności np. nocne regularne spotkania z laktatorem. Jak teraz na to patrzę, to łatwo nie było…Pamiętam, że zawsze byłam niewyspana, w busie zdarzało mi się usunąć (jak miałam miejsce siedzące ?), ale wtedy o tym nie myślałam. Wtedy bardzo mi zależało żeby ich codzienne widzieć, przytulać i karmić.
Kiedy już po kilku tygodniach mogłam wyciągnąć maluchy z inkubatora i karmić je piersią do pierwszego karmienia przyszła doradczyni i pomagała mi przystawiać. Pod tym względem polecam warszawski szpital przy ul. Karowej. Są tam specjalne pokoje do tego, żeby usiąść, ściągnąć pokarm i zostawić dla dzieci, są telefony do poradni laktacyjnych, informacje bardzo potrzebne dla mam wcześniaków itp. Jest też super wygodny fotel do kangurowania.
W domu było trochę przerażenie i obawa (nie było już pomocy pielęgniarek), do tego miałam wrażenie, że mam za mało mleka, że dzieciaki się nie najadają i właściwie to było ciągłe karmienie 22/24h.
Mąż był ze mną tylko 2 tygodnie, później już niestety musiał wrócić do pracy, od tamtej pory radzę sobie sama, ale oczywiście mogę cały czas na niego liczyć, w każdej sprawie, jeśli chodzi np. o kąpiele – bo to głownie on tylko kąpał dzieci – ja pomagałam. W nocy też wstawał i dalej wstaje żeby mi podać któreś do karmienia.Karmienie piersią po pierwsze daje mi bliskość z moimi dziećmi, silną więź, to wspaniałe uczucie, które ciężko wyrazić słowami. Uważam, że jest to największy skarb, jaki mogę im dać. Po drugie karmienie daje mi dużą wygodę, nie muszę się bawić z podgrzewaczami, butelkami smoczkami, wyparzaniem itp. Nie musiałam wozić ze sobą odmierzonego mleka, przegotowanej wody i podgrzewacza, żeby nakarmić swoje dzieci, po prostu przytulałam do piersi i już jadły, dzięki temu mogliśmy swobodnie wychodzić z domu. Po trzecie to koszty, myślę że zaoszczędziłam sporo kasy. Mogę im za to kupić fajne zabawki, albo ciuszki. Przede wszystkim to wychodzę z założenia, że dlaczego miałabym wydawać kupę kasy na coś, co ja mam za darmo, co mogę im dać i do tego jest 1000 razy lepsze niż kupne ?Pomocne przyszłej podwójnej mamie gadżety to przede wszystkim poduszka do karmienia My Best Friend. Droga, ale z czystym sumieniem mogę ją polecić. To wydatek, który się naprawdę opłaca – bez problemu na niej karmiłam obydwoje na raz i radziłam sobie sama z dziećmi. Jeszcze jedną rzecz, którą równie mocno polecam to laktator Medeli elektryczny podwójny, akurat w moim przypadku bardzo się sprawdził, ponieważ od samego początku, pobudził mi laktacje metodą 7-5-3. Dzięki niemu później cały czas ściągałam mleko i zawoziłam do szpitala. Wstawałam regularnie co 3 godz i jak można się domyślić zajmowało mi to połowę czasu (w 5 min miałam już ściągnięte po 150 ml z każdej piersi).
Podsumowując karmienie piersią to najwspanialszy prezent, jaki mogę dać swoim dzieciom, ta bliskość, to uczucie kiedy ich przytulam, to że chłonę ich zapach a one mój… To jest coś co będzie do nich wracało w snach i we wspomnieniach…jestem tego pewna.”
Jak widzisz inkubator nie przekreśla karmienia naturalnego. Najważniejsze jest nastawienie mamy i jej cele. Jeśli chcesz karmić piersią i nastawisz się na karmienie wróżę Ci sukces. W obecnych czasach bowiem laktator to jak twierdzi część podwójnych mam trzeci bliźniak:)
Zarówno Justyna jak i Ania z poprzedniej historii są w naszej fejsbukowej grupie. Na dzień pisania tego postu jest ok 90 mam podwójnie karmiących, które chętnie wspierają siebie nawzajem. Dołącz do nas!-> Bliźniaki na piersi – Grupa.
Ps. Justyna, dziękuję Ci za podzielenie się z nami swoją historią. Wierzę, że m.in dzięki niej więcej bliźniaczych mam podejmie walkę o swoją mleczną przygodę…