Pierwsza i otwierająca cykl opowieści matek podwójnie karmiących. Opowieści, które chwytają za serce, dodają sił i udowadniają, że pomimo wielu trudności kobiety karmią swoje podwójne szczęścia – co więcej karmią je bardzo długo. Poznaj historię Ani, która karmiła swoje bliźniaki do 23 miesiąca a karmienie piersią to jedno z najpiękniejszych doświadczeń w jej życiu.
W ostatnim poście, który znajdziesz TUTAJ opisywałam swoją historię karmienia piersią. To zainspirowało mnie do znalezienia innych matek karmiących swoje bliźniaki. Tak, aby na przekór beznadziejnym poradnikom pokazać światu i przyszłym mamom, że karmienie bliźniąt to nie jest nic nieosiągalnego – wręcz przeciwnie! Takich kobiet jest coraz więcej – a mam nadzieje, że dzięki temu blogowi i grupie wsparcia na FB będzie ich z dnia na dzień przybywać:)
W dzisiejszym poście – pierwsza historia matki podwójnie karmiącej – historia Ani. Zapraszam:)
“Jeśli zliczyć wszystkie moje lata karmienia piersią, to przy czwórce dzieci wychodzi mi coś około sześciu. Najstarszego syna karmiłam ok. 2 lata, musiałam go odstawić ze względu na mój stan zdrowia i konieczność brania leków. Kolejny synek był karmiony 18 miesięcy. Zaszłam wtedy w ciążę z bliźniakami i kiedy byłam gdzieś tak w 3 miesiącu, Rafałek sam zrezygnował (podobno tak się często zdarza). No i na koniec bliźniaki. Kiedy miały ok. 18 miesięcy trafiłam z Maksiem do szpitala z ciężkim obturacyjnym zapaleniem oskrzeli. Ponieważ były na tyle duże, że jadły już normalne posiłki, stwierdziłam, że nie ma sensu bawić się w odciąganie, zresztą i tak nie miałabym możliwości dowożenia Oldze mleka (szpital odległy o 30km, mąż pracował, a moi rodzice musieli jakoś sobie radzić z pozostałą trójką). W zasadzie byłam pewna, że kiedy wrócę do domu, Ola normalnie wróci do cyca. Niestety myliłam się, po ponad tygodniu przerwy już nie chciała. Było mi trochę żal, ale z drugiej strony stwierdziłam, że tak może lepiej, bo nie mam z głowy odstawianie jednego dziecka (w planach miałam karmienie do ok.2 roku życia). Tak więc Olga zakończyła karmienie jak miała 1,5 roku, Maks niecałe pół roku później. W zasadzie pewnie karmiłabym go nadal (teraz ma 2,5 roku), bo okazał się najbardziej “cyckowym” z moich dzieci, ale niestety znów dostałam leki i musieliśmy się odstawić. Czasami brakuje mi karmienia, tej niesamowitej bliskości, ale i tak myślę, zż dałam z siebie wszystko, karmiąc moje dzieci tak długo, jak to było możliwe.
Już będąc w ciąży nastawiałam się na karmienie piersią, innej opcji nawet nie brałam pod uwagę (chociaż czasem pojawiały się myśli, że przy dwójce to może być trudne). Ogólnie moja ciąża była bardzo ciężka, od 22 tygodnia prawie cały czas byłam w szpitalu. No i w 32 tygodniu pękł mi pęcherz płodowy. Szybko zrobiono mi cesarkę. Dzieci urodziły się zdrowe (oboje po 10 pkt.), ale z ogromną różnicą wagi – Olga 2790, Maks 2010. Oboje oczywiście od razu trafili do inkubatorów, zobaczyłam ich dopiero na drugi dzień. Całą noc myślałam tylko o tym, żeby ich nakarmić, jakoś nie docierało do mnie, że na razie to nie będzie możliwe. Rano nastąpiła konfrontacja z rzeczywistością – Maks karmiony sondą, Olga butelką. Pielęgniarki poprosiły, żeby jak najszybciej przynieść swoje mleko, bo dla wcześniaków to bardzo ważne. W ruch poszedł laktator (którego nigdy wcześniej nie używałam). Załamałam się, kiedy za pierwszym razem nie poleciało nic… Na szczęście trafiłam na szpital z cudowną załogą, położne niesamowicie mi wtedy pomogły. Dzięki ich wsparciu nie poddałam się i w trzeciej dobie maluchy dostały siarę. Potem poszło już z górki – po około tygodniu Olga wyszła z inkubatora i tak pięknie rozbujała mi laktację, że mleko leciało ciurkiem. Bardzo to pomogło Maksiowi, który na początku miał problemy ze ssaniem. Na szczęście dosyć szybko załapał o co chodzi i po 3 tygodniach w szpitalu pojechaliśmy do domku:) Myślę, że duże znaczenie miało też moje wcześniejsze doświadczenie w karmieniu. W domu też wszyscy pomagali – mąż, rodzice, teściowie, moja siostra i szwagierka. Mieszkamy z moimi rodzicami, więc przez pierwsze tygodnie nie robiłam w domu praktycznie nic poza karmieniem:) Na początku dużym wyzwaniem było karmienie obojga naraz, więc drugie dziecko ktoś mi zawsze podawał. Po około miesiącu opanowałam tą sztukę i odtąd radziłam sobie zazwyczaj sama.
Jeśli chodzi o gadżety pomocne podwójnej mamie to na pewno laktator. Chociaż używałam go krótko (w zasadzie tylko w szpitalu), to myślę, że bez niego moje karmienie mogłoby skończyć się klęską. Innych gadżetów nie miałam. Planowałam co prawda kupić poduszkę do karmienia, ale jakoś do tego nie doszło – jej zadanie świetnie spełniły poduszki i jaśki.
Karmienie piersią dawało mi przede wszystkim niesamowitą bliskość, myślę że nie da jej się niczym zastąpić. Uczucie całkowitego spełnienia w roli matki i ogromną radość, że daję moim dzieciom to, co najlepsze. Po drugie – wygoda. Mleko gotowe na każde zawołanie, zawsze idealnie ciepłe. Swoboda – mogłam wyjść z domu z dziećmi i nie martwić się, że nagle będę potrzebować np. ciepłej wody, butelki i miejsca, żeby przygotować mleko. Mogłam karmić w zasadzie wszędzie. Nie musiałam wstawać w nocy i biec do kuchni – wystarczyło obrócić się na bok i gotowe ? Względy ekonomiczne też się liczą – gdybym miała kupować mleko dla dwójki dzieci, żylibyśmy chyba w skrajnej biedzie. Karmienie piersią było jednym z najpiękniejszych doświadczeń w moim życiu, nie zamieniłabym tego na nic innego. I czasami bardzo za tym tęsknię…
Wszystkim karmiącym mamom zawsze mówię to samo: karmienie nie rodzi się w cyckach, tylko w głowie ? Najważniejsze jest pozytywne nastawienie i wiara w siebie. Zawsze to sobie powtarzałam w chwilach kryzysu i zawsze działało…”
Dziękuję Ci Aniu za tą historię – z pewnością pomoże niejednej mamie uwierzyć w to, że da się wykarmić bliźniaki piersią pomimo przedwczesnego porodu, cięcia i innych mitów przekreślających kp.
Tak więc przyszła mamusiu – nie daj sobie wmówić, że:
– bliźniaki trzeba dokarmiać bo nie starczy mleka ( TUTAJ znajdziesz potwierdzenie)
– masz za mały biust, żeby karmić (to chyba największa bzdura, jaką słyszałam, ale niestety wypowiedziana uwaga! przez położną do jednej bliźniaczej mamy tuż po porodzie!)
– mleko modyfikowane jest teraz identyczne jak mleko matki (takie hasła padają z ust niektórych położnych)
– po cesarce ciężko jest rozbujać laktację
Słuchaj tylko tych, którzy mówią, że się da, bo się da! – ja to wiem i wie to ogromna liczba matek podwójnie karmiących!
A już wkrótce zapraszam do kolejnej historii…